

Jacek Kaczmarski urodził się w 1957. Już za życia był nazywany mistrzem. Odszedł za szybko. Siła przekazu tekstów Kaczmarskiego nie zmalała. Wręcz przeciwnie, odnajdujemy w nich ponadczasową refleksję i bunt. Jego utwory to nie tylko lekcja historii. To lekcja wrażliwości, poezji i samotności.
Jacek Kaczmarski zadebiutował w czasach studenckich. Studiował filologię polską. Wybór kierunku nie był przypadkowy. Po pierwsze humanistyczne zainteresowania. Po drugie, jak sam przyznawał w wywiadach, „lęk i lenistwo”. Studenckie życie okazało się być barwnym okresem pod szyldem zabawy, wina, kobiet i śpiewu. W 1977 jego „Obława”, została nagrodzona na 14. Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Zainspirował go wtedy utwór Włodzimierza Wysockiego „Polowanie na wilki”. Poza talentem i charyzmą, nie zabrakło mu szczęścia. Już w 1979 wraz z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim przygotował pierwszy program poetycki „Mury”. Jego kariera rozwijała się dynamicznie. Jak sam uważał, tę ogromną popularność, jeszcze w komunistycznej Polsce, zdobył za szybko i nie był do niej przygotowany. Kolejne programy i nagrody zaczęły stawiać go na równi
z narodowymi wieszczami, chociaż nie był zbyt medialny. Był lubiany. Nie przeszkadzał ówczesnej władzy. A „Mury” stały się hymnem rodzącej się Solidarności i antykomunistycznej opozycji.
Kiedy trwała trasa koncertowa we Francji, w Polsce ogłoszono stan wojenny. Gintrowski z Łapiński wrócili. Kaczmarski został. W ciągu 9 lat emigracji koncertował w Stanach Zjednoczonych, RPA, Izraelu, Kanadzie, Australii. Jego passa trwała. Mimo emigracji to głównie Polska była kierunkiem jego myśli. Na bieżąco komentował sytuację polityczną w kraju. Na swój sposób. Teksty piosenek powstawały czasami na dwie godziny przed programami radiowymi w Radiu Wolna Europa, które prowadził. Był przede wszystkim poetą, który w piosence autorskiej znalazł sposób wyrażania siebie.
Powrót do kraju wiązał się z obawami Kaczmarskiego czy ludzie będą chcieli go jeszcze słuchać. Chcieli. Widownie wypełniały się po brzegi. To był zbiorowy manifest wolności. Kaczmarski nie uderzał przecież tylko w politykę. Ludzie cenili go też za głęboką refleksję, za poruszanie problemów, które dotykają każdego. Samotność, wyobcowanie, autorytety
i porażki, które okazywały się ważnymi lekcjami, niestety, niezmieniającymi niczego. Jego teksty nie były łatwe, i nie były dla każdego.
Otworzył kolejny rozdział. Australia. Przeprowadzka na inny kontynent nie spełniła jego oczekiwań. Nie wypełniła luki. Wręcz przeciwnie. Wydała mu się nudna, a jego ciągnęło do ludzi. Do koncertów, do pisania. Odznaczenia i nagrody robiły wrażenie na wszystkich. Ale nie na samym Jacku, który stale wydawał się zagubiony. Poszukujący.
Sprawa choroby, którą zdiagnozowano u Jacka Kaczmarskiego w 2002 nabrała rozgłosu. W ciężkich chwilach wspierali go artyści, przyjaciele, rodzina. Odszedł 10 kwietnia 2004.
Spektakl odniósł sukces na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym “Baszta” w Kaliningradzie.
Robert Talarczyk został wyróżniony nagrodą za najlepszą reżyserię.Spektakl został objęty patronatem Starosty Elbląskiego Macieja Romanowskiego.
Zapraszamy na Dużą Scenę:
czwartek, 25.02 o g. 19:00
piątek, 26.02 o. g. 19:00
Bilety dostępne w Kasie Teatru
Trzonem tego spektaklu muzycznego są ponadczasowe utwory jednego z najważniejszych polskich bardów współczesnej piosenki poetyckiej. Będzie to lekcja historii, opowieść o prawdzie, wolności i marzeniach. Wtłoczony w ramy systemu artysta swoim buntem zapala tłum do walki i refleksji. Jednak jak to zazwyczaj w życiu bywa, takich idealistów najczęściej miażdży przetaczające się właśnie koło historii. Ze scenicznej opowieści wyłania się jednak nie tylko tragiczna postać samotnego barda, a raczej jego niepokoje, przemyślenia i gorzkie komentarze do otaczającej go rzeczywistości.